>>Kamila<<
-Powiesz mi co Ty wyprawiasz?! Czemu zakazałeś chłopakom ze
mną rozmawiać?! – Zengota usiadł na sofie, a ja stałam przed nim ze
skrzyżowanymi rękoma na piersi. Patrzył na mnie zdziwiony, jakby był jakimś
idiotą. –Co się gapisz jak idiota?! Wiem, że jesteś zazdrosny, ale do cholery,
bez przesady! –teraz w jego oczach mieszał się szok ze strachem.
-Kocham Cię.
-Ale to nie wystarczy! Zrozum, że ja Cię nie zdradze. Kocham
Cię! Debilu! Zrozum w końcu! – popukałam go w głowe. –Wbij sobie to tutaj, bo
jak nie to sory, ja nie mam zamiaru ciągle się denerwować!
-Ja nie chce, żebyś ktoś mi Cię odebrał. – wyszeptał.
-Człowieku! Pawliccy, Dudek, Janowski. To kolesie młodsi ode
mnie i nigdy bym się z nimi nie umówiła! –No chyba, że byłabym młodsza,
pomyślałam. – Zresztą to Twoi przyjaciele. Nie odbiliby Ci mnie. – złagodziłam
ton.
-No przecież wiem, ale to jest odruch. Nie potrafie go
zatrzymać. – patrzył ślepo w przestrzeń. Chyba był lekko załamany. Usiadłam
koło niego.
-A nie możesz spróbować? –spojrzał na mnie. – Dla mnie?
-Kamiś, ale wiesz, że to może być niewykonalne?
-Wiem, ale przynamniej spróbuj, bo ja nie potrafie z tym
żyć. –położyłam głowe na jego torsie.
-Przepraszam. – pocałował mnie w czoło – Oczywiście możesz
rozmawiać z chłopakami.
-Haha. Co Ty myślałeś, że ja zastosuje się to Twoich chorych
zakazów?!
-Tak myślałem, że tego nie zrobisz, ale że Pawliccy się
posłuchali. – uśmiechnął się. Jak ja lubiłam, jak on śmiał się ze swoich
błędów. Wtedy dostrzegał jak mi i nie tylko przeszkadza ta jego zazdrość. Objął
mnie swoim silnym ramieniem. –Nigdy nie pozwole Ci odejść. – zamknęłam oczy i
przełknęłam śline. To co powiedziałam było prawdą. Jeżeli nie zastosuje się do
moich warunków, odejdę. Ale widać on jak zawsze mnie nie słuchał. Westchnęłam
ciężko.
-Musze wrócić jutro do domu.
-Czemu? –przerwał mi.
-Daj skończyć. Przyjeżdża do mnie przyjaciółka. Potem
będziemy jeździć z Arturem, ewentualnie z Tobą.
-Ładna ta przyjaciółka? –zapytał, a ja uderzyłam go łokciem
w brzuch – No co?! Tylko pytam.
-Dla kogo szukasz dziewczyny? Dla Przema? –spojrzałam na
niego. Odwrócił szybko wzrok. Wszystko jasne. – Ona chwilowo nie ma głowy na
chłopaków. Ma problem z jednym.
-Przepraszam. Przemo ostatnio chodzi taki jakiś smętny, ale
coś czuje, że pierwsza lepsza laska mu nie poprawi humoru. – jaki on mądry.
Czemu zazwyczaj tak logicznie nie myśli?!
-Masz racje. A wiesz, że ona jest siostrą Kamila Stocha?
–zrobił wielkie oczy.
-Że tego Stocha? Skoczka?!
-No. Też byłam zdziwiona, ale to prawda. –o nic więcej nie
pytał. Siedzieliśmy w ciszy, przytuleni. Nie chciałabym, żeby postawił mnie w
sytuacji bez wyjścia. Znaczy się, nie chce, aby swoim zachowaniem zmusił mnie
do odejścia. Wtedy robiłabym wszystko, żeby go nigdzie nie spotkać. Pocałował
mnie we włosy.
-Przepraszam – szepnął.
-Za co?
-Za wszystko. Jestem taki głupi. W ogóle nie doceniam tego
co dla mnie robisz. Już tyle ze mną
wytrzymałaś, a ja nie doceniam tego, że ciągle jesteś. Że jeszcze nie odeszłaś,
choć dawałem Ci do tego powody. Załamie się jak odejdziesz, ale wiem, że to
będzie tylko i wyłącznie moja wina. –mówił. Czyli jednak mnie słuchał. Nie
potrafie opisać tego co do niego czuje. Może można śmiało nazwać to miłością.
Nie wiem, ale wiem, że jest to coś silnego. Co nie da nam szybko się rozstać.
Wtuliłam się w niego mocniej. Po jakimś czasie w objęciach Zengoty weszłam w
świat Morfeusza. Rano obudził mnie zapach…jajecznicy?! Tak, jajecznicy.
Pociągnęłam nosem i wstałam. Stanęłam w drzwiach i przyglądałam się Grześkowi.
On robił śniadanie! Nie wierze! Zaczęłam się śmiać. Odwrócił się i spojrzał na
mnie zdziwiony.
-Co?! – oblizał łyżke.
-Nic – podeszłam do niego i pocałowałam. –Dzień dobry,
kochanie.
-Dzień dobry – wpił się w moje usta. Odłożył łyżke. Poczułam
jego dłonie na brzuchu. Wzdrygnęłam się. Miał zimne palce.
-Nie teraz – powiedziałam i odsunęłam się od niego. –Zrób mi
kawe. –poprosiłam i poszłam się ubrać.
>>Nina<<
Leżałam na łóżku, wczytana w pamiętnik.
„27.09.1994r., Leszno
Poszłam na spacer.
Zahaczając o stadion żużlowy. Przyglądałam się jak żużlowcy trenują. Jeden z
nich przykuł moją uwagę. Nie był Polakiem, miał inny styl jazdy niż nasi rodacy
i był przystojny. Gdy wjechał do parku maszyn rzucił mi pospieszne spojrzenie.
Chwile później już z nim rozmawiałam. Amerykanin. Mówił po angielsku tak, że
ledwo go zrozumiałam, ale dało się z nim porozumieć. Nie pierwszy raz z nim
rozmawiałam, ale nigdy tak blisko się nie poznaliśmy. Może dzisiaj zbyt blisko…
Następnego dnia
postanowiłam wrócić do domu. Chciałam być jak najdalej od mojej słabości. Od
mojej chwili nie uwagi.”
„28.09.1994r., Leszno
Ciągu dalszego mojego
pobytu u brata nie będzie. Nie pomyślałabym, że urlop u niego może tak zmienić
moje życie. Już dzisiaj muszę wrócić do domu. Ciesze się, że mam dzieci, ale
mnie męczą. Zabrałam sobie młodość i teraz cierpie.
-Szkoda, że musisz już
jechać – powiedziała Ewa. Uśmiechnęłam
się do niej. Już za nimi tęskniłam.
-Ciociu. Musisz jechać?
–powiedział rozżalony Łukasz.
-Muszę wracać do
swoich dzieci. – kucnęłam, żeby móc spojrzeć na pierworodnego Jankowskich z
jego wysokości.
-Ale przyjedziesz do
nas z nimi?
-Oczywiście –
przybiliśmy piątke. Pożegnałam się z żoną brata i wsiadłam do samochodu.
Jeszcze wieczorem tego
dnia dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Dobrze wiedziałam z kim. Na pewno nie
z moim mężem.”
Pod tym dniem była przyklejona koperta. Znajdowało się w
niej zdjęcie, bardziej teraźniejsze, oraz karteczka z danymi mojego
biologicznego taty.
-Greg Hancock. Amerykanin. Urodzony 3.06.1970r. Żużlowiec.
Żonaty. –przeczytałam na głos. –Przecież on był od Ciebie młodszy o 8 lat!
Mamo! – skomentowałam. Zaczęłam się nerwowo śmiać. –To się facet zdziwi.
–włożyłam zdjęcie i kartke do koperty i zamknęłam zeszyt. Wrzuciłam go do torby
i wyciągnęłam tablet. Wpisałam podane nazwisko. No przyznam, że troszke się
zdziwiłam.
***********************************************************
Czytacie- Komentujecie
4 komentarze - następny rozdział
Hejoł. Mam nowy pomysł, na nowe opowiadanie. Musicie mi doradzić. Mam go pisać na jednym z blogów (Zawsze warto walczyć o marzenia) czy na nowym blogu? I jak mam go nazwać? Moje odwieczne dylematy :) Pozdrawiam, Natalia :3
Pozostawiam Wam Grega i pana Romana z 1994 roku ;)
Pierwsza!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
Będzie konfrontacja Niny z ojcem?
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;)
Pozdrawiam
Ever:*
http://dramione-milosc-bez-konca.blogspot.com/
Wow! Zazdroszczę ci! Jak można tak dobrze pisać? No jak?! Ciekawe jak potoczy się akcja z Hancockiem. Pisz szybko, bo chyba się uzależniłam;) A tak przy okazji: jakiego klubu jesteś fanką?:) Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuń