piątek, 27 czerwca 2014

13 rozdział



Następny dzień przeminął mi dość szybko. Spakowałam się, chowając torby w łazience. Cały czas myślałam co zrobić z Peterem, żebym mogła stąd uciec. Miałam tylko jeden plan i wielką nadzieję, że wypali. Wieczorem siedziałam na parapecie przyglądając się widokom. Miałam na sobie krótkie spodenki i stanik. Usłyszałam cichy dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałam na mojego gościa. Prevc był w samych spodniach od piżamy. Przez moment zwracałam uwage tylko na jego klatke.
-Chcesz dotknąć –powiedział, uśmiechając się szarmancko. Podszedł do mnie bliżej.
-Nie dzięki. Mój chłopak ma lepszy.-ogryzłam się.- Ale…- wstałam i powoli do niego podeszłam. Zaczęłam opuszkami palców jeździć po jego klatce. Zbliżałam usta do jego ucha.- Przydałaby nam się jakaś zabawka. –spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, ale po chwili załapał o co mi chodzi. Wyszedł, a ja próbowałam się skupić. Bałam się, że plan nie wypali  i będzie jeszcze gorzej. Wrócił, bawiąc się sznurkiem. Uśmiechał się zadowolony. Znów do mnie podszedł, ale tym razem od razu zaczął mnie całować. Odebrałam mu sznur i odepchnęłam w stronę łóżka. Położył się lekko, a ja usiadłam na jego brzuchu. Kontynuowaliśmy pocałunki. Zaczęłam owijać linę wokół jego nadgarstków. Wstałam i przywiązałam ją do łóżka. Uśmiechnęłam się zadowolona. – I co teraz zrobisz?
-A co mam robić? – zapytał zaskoczony.
-Naprawdę nie załapałeś co właśnie zrobiłam?! – spojrzał na swoje ręce, a następnie na mnie. Miałam już na sobie długie spodnie, bluzke i buty.
-Sprytna jesteś, ale to nie takie proste.
-To jest bardzo proste. –weszłam do łazienki po moją torbe. W tym samym czasie zadzwoniłam na policje.
-Rozwiąż mnie, bo pożałujesz! Nina! – darł się.
-A i jeszcze mi grozi…- powiedziałam do policjanta.
-Za chwile będziemy.- rozłączył się. Wróciłam do krzyczącego Słoweńca.- Cicho siedź! Tym razem to ja wygrałam. Tym razem to ty pożałujesz. –wyciągnęłam z szafki taśme i zakleiłam mu usta, żeby nie krzyczał. Zniosłam torbę na dół przed drzwi. Po 15 minutach pojawiła się policja. Załatwiłam z nimi wszystkie formalności, uzgodniliśmy termin zeznań. Zadzwoniłam do Kamili.
-Nina. Ty żyjesz?! Ninuś. Gdzie ty jesteś?! –nawijała.
-Jak mi dasz dojść do słowa, to Ci powiem. – uśmiechnęłam się.
-Przepraszam. Martwiliśmy się o Ciebie z Kamilem.
-Z Kamilem?
-Nina. Proszę Cię to nie jest czas na twoje durne teksty. Gdzie jesteś? –zapytała poważnie.
-W Zakopanem. – odpowiedziałam, wpatrując się w góry. Czemu ja od razu nie załapałam, że jestem w swoim mieście?!
-Że gdzie?!
-No w Zakopanem. –zaczęłam iść w strone centrum. Przez chwile milczała. – Nie wyjeżdżajcie po mnie. Dojdę sama do domu. Kamila? Heloł? Jesteś tam?
-No jestem. Szukałam Kamila. Czekamy.
-Pa. – rozłączyłam się. Ona jest u nas w domu?! Ciekawe jak Ewa ją tam wpuściła. Uśmiechnęłam się pod nosem. Gdy doszłam do domu, otworzyłam powoli drzwi. Od razu poczułam zapach Kamili. –Już jestem. Możesz mnie puścić.
-Nawet nie wiesz jak się martwiłam. –odsunęła się ode mnie.
-Gdzie Kamil? – rozejrzałam się. – I Ewa?
-Nie wiem.  Siedziałam u Ciebie w pokoju. Co się z Tobą stało?
-Peter mnie porwał. I przetrzymywał w jakimś domku.- i opowiedziałam jej wszystko.
-Ten koleś jest porąbany.- skomentowała. Usłyszałyśmy dźwięk otwieranych drzwi. Do salonu wszedł Kamil.
-Nina- podszedł do mnie i mocno przytulił. – Trzeba jechać na policje i wszystko zgłosić. – już wracał się do drzwi.
-Ale policja już o wszystkim wie. Peter pojechał do aresztu.- znów nie przytulił.
-Jak dobrze, że nic Ci nie zrobił.
-Mi nic, ale nie wiem co z Andreasem.- Kamila i Kamil wymienili spojrzenia.
-Ej. Mógłbyś mi pomóc!- usłyszeliśmy z korytarza. Uśmiechnęłam się szeroko i pobiegłam do Wellingera. Rzuciłam mu się na szyje i wdychałam jego zapach. –Jak Ty..- uciszyłam go pocałunkiem.- Dobrze, że jesteś.
Wieczór spędziliśmy na rozmowie. Opowiedzieli mi co robi, gdy mnie nie było. Ja im powiedziałam co robiłam ja i jak udało mi się uciec od Petera.
-A tak w ogóle to gdzie jest Ewa?- zapytałam kierując wzrok na mojego brata. Odwrócił wzrok i wstał po napój. Skierowałam wzrok na Kamile.
-Nic nie wiem. Tylko to, że wczoraj się dość ostro pokłócili.- odpowiedziała.
-Taka tam sprzeczka. Jak zwykle. –mruknął Kamil.
-Tylko, że u Was te sprzeczki ostatnio dość często się zdarzały.- zauważyłam.
-Czasami tak bywa.- powiedział wzruszając ramionami.
-Kochasz ją?- zapytałam, przyglądając się jego ruchom. Nawet przez moment na mnie nie spojrzał.
-Co to za pytanie?!- podniósł ton głosu.
-Normalne. Kochasz?
-No tak! Nina! –w końcu spojrzał mi w oczy. –Gdybym jej nie kochał to bym nie brał z nią ślubu! Co nie?! To raczej by się mijało z celem!
-Ale nie krzycz. Ja tylko pytałam.- podeszłam do niego i położyłam mu rękę na ramieniu.- Nie musisz mi nic więcej mówić, bo i tak Ci nie doradze jak się macie godzić. –uśmiechnęłam się lekko.
-Nie odpuścisz jej?- podniósł lekko kąciki ust do góry. Odpowiedziałam mu wzrokiem. –Kocham Cię. – przytulił mnie. Gdy się od siebie odsunęliśmy, rzucił spojrzenie Kamili, która po chwili spuściła wzrok. Coś tu jest nie tak i musze się dowiedzieć co. Zgarnęłam Andreasa do swojego pokoju.
-Wiesz co tu się wydarzyło? –zapytałam. Westchnął ciężko.
-Może powinnaś o tym porozmawiać z Kamilem.
-Od niego się nic nie dowiem. Chyba, że pogadałabym z Ewą. –wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do żony Kamila.
-Co chcesz młoda? –usłyszałam.
-Cześć. Też miło Cię słyszeć.- prychnęłam- Możemy się dzisiaj spotkać?
-Gdzie?- burknęła.
-W naszej ulubionej kawiarni. Za 15 minut.- rozłączyłam się. Andreas wywrócił tylko oczami.- Musisz iść ze mną, bo samej mnie nie puszczą, ale nie będziesz musiał nas słuchać. –pocałowałam go w policzek i zaczęłam zakładać buty. Następnie zeszliśmy na dół  i na dwór. Gdy weszliśmy do kawiarni Ewa już tam na mnie czekała.
-Cześć. –usiadłam naprzeciwko niej.
-Hej. –powiedziała obojętnie.- Pewnie chcesz wiedzieć o co pokłóciłam się z Kamilem? Na początku myślałam, żeby tu nie przyjść, ale stwierdziłam, że może Ci powiem co się stało.
-Dziękuję. To mów.
-Pokłóciliśmy się o tą Twoją przyjaciółke. Wieczorami pocieszała Kamila, przytulała się do niego. Byłam zazdrosna. A on miał to gdzieś. On uważał, że nie robi nic złego.
-Przyłapałaś ich na czymś więcej?
-Nie.
-To nie rozumiem o co się pokłóciliście. Może to tym razem nie była wina Kamila?! Zawsze to jego winiłaś za Wasze problemy. Może tym razem to ty się potknęłaś?! Nie jesteś święta, Ewa! –wstałam i wyszłam.
-Już?! – zdziwił się.
-Tak. Idziemy do domu.- pociągnęłam go za rękę.
>>Kamila<<
Stałam przed Kamilem i wpatrywałam się w jego niebieskie tęczówki.
-Wiesz co my robimy? –zapytałam, przejeżdżając palcami po jego włosach.
-Wiem. Niszczymy swoje związki. –złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął bardziej do siebie.
-Strasznie się z tym czuje. –przytuliłam się do niego. 
***********************************************************
Czytacie-Komentujecie
 

2 komentarze:

  1. geniusz blogowy! :D chcemy więcej :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojeju, jeju!!! Chyba będę musiała iść na jakąś terapię odwykową przez tego bloga. Mówię serio;)
    Rozdział świetny.
    Mam nadzieję, że następny niedługo.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń