Następny dzień przeminął mi dość
szybko. Spakowałam się, chowając torby w łazience. Cały czas myślałam co zrobić
z Peterem, żebym mogła stąd uciec. Miałam tylko jeden plan i wielką nadzieję,
że wypali. Wieczorem siedziałam na parapecie przyglądając się widokom. Miałam
na sobie krótkie spodenki i stanik. Usłyszałam cichy dźwięk otwieranych drzwi.
Spojrzałam na mojego gościa. Prevc był w samych spodniach od piżamy. Przez
moment zwracałam uwage tylko na jego klatke.
-Chcesz dotknąć –powiedział,
uśmiechając się szarmancko. Podszedł do mnie bliżej.
-Nie dzięki. Mój chłopak ma
lepszy.-ogryzłam się.- Ale…- wstałam i powoli do niego podeszłam. Zaczęłam
opuszkami palców jeździć po jego klatce. Zbliżałam usta do jego ucha.-
Przydałaby nam się jakaś zabawka. –spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, ale po
chwili załapał o co mi chodzi. Wyszedł, a ja próbowałam się skupić. Bałam się,
że plan nie wypali i będzie jeszcze
gorzej. Wrócił, bawiąc się sznurkiem. Uśmiechał się zadowolony. Znów do mnie
podszedł, ale tym razem od razu zaczął mnie całować. Odebrałam mu sznur i
odepchnęłam w stronę łóżka. Położył się lekko, a ja usiadłam na jego brzuchu.
Kontynuowaliśmy pocałunki. Zaczęłam owijać linę wokół jego nadgarstków. Wstałam
i przywiązałam ją do łóżka. Uśmiechnęłam się zadowolona. – I co teraz zrobisz?
-A co mam robić? – zapytał zaskoczony.
-Naprawdę nie załapałeś co właśnie
zrobiłam?! – spojrzał na swoje ręce, a następnie na mnie. Miałam już na sobie
długie spodnie, bluzke i buty.
-Sprytna jesteś, ale to nie takie
proste.
-To jest bardzo proste. –weszłam do
łazienki po moją torbe. W tym samym czasie zadzwoniłam na policje.
-Rozwiąż mnie, bo pożałujesz! Nina! –
darł się.
-A i jeszcze mi grozi…- powiedziałam
do policjanta.
-Za chwile będziemy.- rozłączył się.
Wróciłam do krzyczącego Słoweńca.- Cicho siedź! Tym razem to ja wygrałam. Tym
razem to ty pożałujesz. –wyciągnęłam z szafki taśme i zakleiłam mu usta, żeby
nie krzyczał. Zniosłam torbę na dół przed drzwi. Po 15 minutach pojawiła się
policja. Załatwiłam z nimi wszystkie formalności, uzgodniliśmy termin zeznań. Zadzwoniłam
do Kamili.
-Nina. Ty żyjesz?! Ninuś. Gdzie ty
jesteś?! –nawijała.
-Jak mi dasz dojść do słowa, to Ci
powiem. – uśmiechnęłam się.
-Przepraszam. Martwiliśmy się o Ciebie
z Kamilem.
-Z Kamilem?
-Nina. Proszę Cię to nie jest czas na
twoje durne teksty. Gdzie jesteś? –zapytała poważnie.
-W Zakopanem. – odpowiedziałam,
wpatrując się w góry. Czemu ja od razu nie załapałam, że jestem w swoim
mieście?!
-Że gdzie?!
-No w Zakopanem. –zaczęłam iść w
strone centrum. Przez chwile milczała. – Nie wyjeżdżajcie po mnie. Dojdę sama
do domu. Kamila? Heloł? Jesteś tam?
-No jestem. Szukałam Kamila. Czekamy.
-Pa. – rozłączyłam się. Ona jest u nas
w domu?! Ciekawe jak Ewa ją tam wpuściła. Uśmiechnęłam się pod nosem. Gdy
doszłam do domu, otworzyłam powoli drzwi. Od razu poczułam zapach Kamili. –Już
jestem. Możesz mnie puścić.
-Nawet nie wiesz jak się martwiłam.
–odsunęła się ode mnie.
-Gdzie Kamil? – rozejrzałam się. – I
Ewa?
-Nie wiem. Siedziałam u Ciebie w pokoju. Co się z Tobą
stało?
-Peter mnie porwał. I przetrzymywał w
jakimś domku.- i opowiedziałam jej wszystko.
-Ten koleś jest porąbany.- skomentowała.
Usłyszałyśmy dźwięk otwieranych drzwi. Do salonu wszedł Kamil.
-Nina- podszedł do mnie i mocno
przytulił. – Trzeba jechać na policje i wszystko zgłosić. – już wracał się do
drzwi.
-Ale policja już o wszystkim wie.
Peter pojechał do aresztu.- znów nie przytulił.
-Jak dobrze, że nic Ci nie zrobił.
-Mi nic, ale nie wiem co z Andreasem.-
Kamila i Kamil wymienili spojrzenia.
-Ej. Mógłbyś mi pomóc!- usłyszeliśmy z
korytarza. Uśmiechnęłam się szeroko i pobiegłam do Wellingera. Rzuciłam mu się
na szyje i wdychałam jego zapach. –Jak Ty..- uciszyłam go pocałunkiem.- Dobrze,
że jesteś.
Wieczór spędziliśmy na rozmowie.
Opowiedzieli mi co robi, gdy mnie nie było. Ja im powiedziałam co robiłam ja i
jak udało mi się uciec od Petera.
-A tak w ogóle to gdzie jest Ewa?-
zapytałam kierując wzrok na mojego brata. Odwrócił wzrok i wstał po napój.
Skierowałam wzrok na Kamile.
-Nic nie wiem. Tylko to, że wczoraj
się dość ostro pokłócili.- odpowiedziała.
-Taka tam sprzeczka. Jak zwykle.
–mruknął Kamil.
-Tylko, że u Was te sprzeczki ostatnio
dość często się zdarzały.- zauważyłam.
-Czasami tak bywa.- powiedział
wzruszając ramionami.
-Kochasz ją?- zapytałam, przyglądając
się jego ruchom. Nawet przez moment na mnie nie spojrzał.
-Co to za pytanie?!- podniósł ton
głosu.
-Normalne. Kochasz?
-No tak! Nina! –w końcu spojrzał mi w
oczy. –Gdybym jej nie kochał to bym nie brał z nią ślubu! Co nie?! To raczej by
się mijało z celem!
-Ale nie krzycz. Ja tylko pytałam.-
podeszłam do niego i położyłam mu rękę na ramieniu.- Nie musisz mi nic więcej
mówić, bo i tak Ci nie doradze jak się macie godzić. –uśmiechnęłam się lekko.
-Nie odpuścisz jej?- podniósł lekko
kąciki ust do góry. Odpowiedziałam mu wzrokiem. –Kocham Cię. – przytulił mnie.
Gdy się od siebie odsunęliśmy, rzucił spojrzenie Kamili, która po chwili spuściła
wzrok. Coś tu jest nie tak i musze się dowiedzieć co. Zgarnęłam Andreasa do
swojego pokoju.
-Wiesz co tu się wydarzyło? –zapytałam.
Westchnął ciężko.
-Może powinnaś o tym porozmawiać z
Kamilem.
-Od niego się nic nie dowiem. Chyba,
że pogadałabym z Ewą. –wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do żony Kamila.
-Co chcesz młoda? –usłyszałam.
-Cześć. Też miło Cię słyszeć.-
prychnęłam- Możemy się dzisiaj spotkać?
-Gdzie?- burknęła.
-W naszej ulubionej kawiarni. Za 15
minut.- rozłączyłam się. Andreas wywrócił tylko oczami.- Musisz iść ze mną, bo
samej mnie nie puszczą, ale nie będziesz musiał nas słuchać. –pocałowałam go w
policzek i zaczęłam zakładać buty. Następnie zeszliśmy na dół i na dwór. Gdy weszliśmy do kawiarni Ewa już
tam na mnie czekała.
-Cześć. –usiadłam naprzeciwko niej.
-Hej. –powiedziała obojętnie.- Pewnie
chcesz wiedzieć o co pokłóciłam się z Kamilem? Na początku myślałam, żeby tu
nie przyjść, ale stwierdziłam, że może Ci powiem co się stało.
-Dziękuję. To mów.
-Pokłóciliśmy się o tą Twoją
przyjaciółke. Wieczorami pocieszała Kamila, przytulała się do niego. Byłam
zazdrosna. A on miał to gdzieś. On uważał, że nie robi nic złego.
-Przyłapałaś ich na czymś więcej?
-Nie.
-To nie rozumiem o co się pokłóciliście.
Może to tym razem nie była wina Kamila?! Zawsze to jego winiłaś za Wasze
problemy. Może tym razem to ty się potknęłaś?! Nie jesteś święta, Ewa! –wstałam
i wyszłam.
-Już?! – zdziwił się.
-Tak. Idziemy do domu.- pociągnęłam go
za rękę.
>>Kamila<<
Stałam przed Kamilem i wpatrywałam się
w jego niebieskie tęczówki.
-Wiesz co my robimy? –zapytałam,
przejeżdżając palcami po jego włosach.
-Wiem. Niszczymy swoje związki. –złapał
mnie za nadgarstki i przyciągnął bardziej do siebie.
-Strasznie się z tym czuje. –przytuliłam
się do niego.
***********************************************************
Czytacie-Komentujecie
geniusz blogowy! :D chcemy więcej :*
OdpowiedzUsuńOjeju, jeju!!! Chyba będę musiała iść na jakąś terapię odwykową przez tego bloga. Mówię serio;)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny.
Mam nadzieję, że następny niedługo.
Pozdrawiam