Uciekłam. Jest zimno, ale to chyba normalne w zime. Dzięki
temu, że pozbywałam się kurtki udało mi się uciec. Jestem zmęczona, bo byłam
dość daleko od hotelu, do którego właśnie wchodzę.
-Gdzie ty byłaś?!-wita mnie przestraszony Andi.
-Na spacerze-wbiegam po schodach i do pokoju, unikając jego
pytań. Chwyciłam telefon i napisałam do Maćka. „Przyjdź. Proszę” Po 5 minutach był u mnie.
-Stało się coś?- zapytał i usiadł koło mnie na łóżku.
-Byłam na spacerze i nagle ktoś przycisnął mnie do drzewa.
Zaczął całować, żebym nie krzyczała. Jak się wyrwałam to zabrał mi kurtke.
Uciekłam. Miałam wrażenie, że chciał mnie zgwałcić, ale mu się nie udało.
-Wiesz kto to był?
-I tak mi nie uwierzysz.- wtuliłam się mocniej w poduszke.
-Powiedz kto.- nalegał. Ktoś zapukał. Podeszłam do drzwi i
je otworzyłam. Stał za nimi Peter Prevc.
-Chyba coś zgubiłaś, Kotku. –powiedział, podając mi kurtke.
Wzięłam ubranie i miałam zamiar zamknąć drzwi, ale Prevc mi to uniemożliwił.
–Czemu jesteś dla mnie taka nie miła? Misiaczku.- wszedł do pokoju i zatrzasnął
za sobą drzwi. Podszedł bliżej mnie i wziął moją twarz w dłonie.
-Zostaw mnie! Ja nic Ci nie zrobiłam! Nic od Ciebie nie chce!
– odrzuciłam jego ręce.
-Ale ja chcę coś od Ciebie- wpił się w moje usta.
Odepchnęłam go.
-Zostaw mnie!
-Nie- powiedział stanowczo. Chciał znów mnie pocałować, ale
w ciemności pokoju zobaczyłam tylko pięść Maćka lądującą na twarzy Petera.
Usiadłam w kącie łóżka. Kot otworzył drzwi i wyrzucił Prevca z pokoju.
-Nic Ci nie jest? –usiadł i mnie przytulił.
-Wszystko okey.
-Zabije go.
-Nie teraz. Idziemy na obiad?
-Idziemy- zeszliśmy do stołówki. Maciek przez cały czas
mierzył Słoweńca wzrokiem. Ja nie odzywałam się do nikogo.
-Stało się coś?- zapytał Kamil zaciekawiony naszym
zachowaniem.
-Nie tutaj.- powiedział Kot zanim zdążyłam się odezwać.
Kamil odetchnął zawiedziony.
-To sukinsyn- skomentował Kamil moją opowieść- Spodziewałbym
się po nim dużo, ale nie tego.
-Kamil. Proszę Cię. Nie rób nic.
-Czemu miałbym go zostawić w spokoju?! On chciał skrzywdzić
moją siostrę!- Że był poirytowany to mało powiedziane. Był wkurzony i w stanie
zrobić nie małą krzywdę Prevcowi.
-Mam plan. –spojrzeli na mnie zdziwieni.
-Jaki?- wtrącił Maciek.
-Musicie mi pozwolić się do niego zbliżyć.
-Nie ma mowy! Nie wiadomo co Ci może jeszcze zrobić!-
zaprotestował Stoch.
-Ale nie krzycz!- podniosłam ton. –Wysłuchaj mnie. Chcę
wykorzystać to, że go do mnie ciągnie. Możemy wymyślić jak go upokorzyć, ale
musicie mi pomóc. Musicie udawać, że nic się nie stało –spojrzałam na skoczków.
-Zwariowałaś- stwierdził Kot.
-Może, ale mam zamiar go ukarać. Z sądu i policji nie będę
miała uciechy, a z tego tak – poruszyłam brwiami.
-Mama by mnie zabiła. Przepraszam, mamusiu.-spojrzał w górę,
a potem na mnie- Dobrze kombinujesz, ale obiecaj, że będziesz na siebie bardzo
uważać.- powiedział mój nadopiekuńczy braciszek.
-Obiecuję, ale oczekuje od Was dyskrecji. Tylko Wy o ty
wiecie i macie nikomu nie mówić.
-Dobra. Niech Ci będzie. –odparł Kamil.
Po śniadaniu następnego dnia postanowiłam wcielić plan w
życie. Chciałam porozmawiać z Peterem.
-Hej- przywitałam się. Usiadł na ławce. Byłam trochę
zaskoczona jego zachowaniem.
-Cześć- burknął.
-Przepraszam za wczorajsze zachowanie Maćka. Był zły.
Zresztą ja też. Dlaczego chciałeś to zrobić?
-Nie wiem i nie mam nic na swoje tłumaczenie. Nie powinienem
tak postępować Przepraszam. –spojrzał na mnie. Miał w oczach żal z nutką
złości.
-Ale prawie to zrobiłeś. Gdybym się nie wyrwała…
-Przepraszam.- złapał mnie za rękę- Nie chciałem Cię
skrzywdzić. – Przełknęłam ślinę.
-Jestem w stanie Ci wybaczyć, ale…
-Nigdy więcej czegoś takiego nie zrobie – przyciągnął mnie
do siebie tak, że usiadłam na jego kolanach. – Obiecuje. – spojrzałam w jego
oczy. Było w nich coś, przez co zrobiło mi się głupio. Zjechałam z jego kolan
na ławke. – Rozumiem, jeżeli nie będziesz chciała ze mną rozmawiać.
-Chcę z Tobą rozmawiać.- wzięłam głęboki oddech. –Ale pod
warunkiem, że nie będziesz nachalny. Jestem od Ciebie trochę młodsza. Nie pełnoletnia.
Jestem pod opieką Kamila. Nie powiedziałam mu o tym co się wydarzyło, więc
dlatego jeszcze żyjesz. – uśmiechnął się – Daj mi do tego dojrzeć.
-Rozumiem. Obiecuję, że będę zachowywał się normalnie.
-Nie obiecuj, tylko rób. Słowa rzucane na wiatr nic nie
znaczą, ale czyny tak.
-To obiecuje…yyy.. nie obiecywać – uniosłam lekko kąciki
ust. Przyglądał mi się przez chwile.
-Wracamy? –zapytałam. Kiwnął głową. Wstaliśmy i ruszyliśmy w
kierunku hotelu. Po dojściu Peter pojechał z chłopakami na skocznie, przygotować
się do popołudniowych zawodów, a ja poszłam do Ewy.
****************************************************************************
Czytasz-Komentujesz
Mam nadzieje, że podoba Wam się drugi rozdział. Jak wiecie początki są trudne, więc te pierwsze rozdziały są dość nudne. Ale z biegiem czasu rozdziały będę chyba lepsze :/
Pozostawiam Was z Peter Prevcem.